PL RU EN

Trasa "P": Barbara Borowiak o pracownicach stoczni

Pracownice Stoczni

W latach 80. Stocznia Gdańska im. Lenina zatrudniała ponad 17 tysięcy osób, zarówno przy bezpośredniej produkcji (a wiec przy projektowaniu, budowie i wyposażeniu statków), jak i na stanowiskach pomocniczych (takich jak administracja czy sprzątanie). W tamtych czasach była największym zakładem produkcji statków w Europie, a także największym zakładem pracy w Polsce i mogła pochwalić się najlepszym wsparciem socjalnym dla swoich pracowników i pracownic. 
Autorka: Barbara Borowiak
 
Chociaż Stocznia Gdańska kojarzy się „po męsku”: z ciężką pracą przy spawaniu kadłubów statków i mężczyznami negocjującymi w Sali BHP, to spośród tych 17 tysięcy osób pracujących w Stoczni ponad jedną czwartą stanowiły kobiety. Niepisana zasada polityki PRLu mówiła, że na każdym wydziale Stoczni powinny znajdować się co najmniej dwie pracowniczki. Ale gdy już panie pojawiały się na wydziale, zdarzało się że męska część załogi z nimi nie rozmawiała, a kierownictwo nie przystosowywało odpowiednio warunków pracy. Kobiety często musiały walczyć o oddzielne szatnie lub mniejsze rozmiary strojów roboczych.
Najwięcej pań pracowało w Administracji Stoczni, w nieistniejącym już piętrowym budynku przy bramie nr 2, tak zwanym „Demoncie”. Oprócz działów kadr i płac mieścił się tam również dział socjalny i to w nim decydowano o rozdziale wsparcia dla pracowników i pracownic (zapomogach, deputatach węglowych, a także o tym, który dział produkcyjny miał otrzymać mydło oraz innych), przydziałach mieszkań i pokoi w hotelach pracowniczych, czy w końcu o wyjazdach na kolonie letnie dla dzieci. Ta „moc decyzyjna” leżąca w rękach pań w „Demoncie” sprawiała, że choć rzadko stały na wysokich stanowiskach, w rzeczywistości dzierżyły nieformalną władzę w Stoczni.
Kolejna znacząco duża grupa kobiet pracowała w stoczniowej służbie zdrowia, jako lekarki, pielęgniarki, rehabilitantki czy laborantki. Udział pracownic w służbie zdrowia i ich praca w czasie strajku, a szczególnie odwaga Aliny Pienkowskiej, zasługują na oddzielny wpis na naszym blogu. Warto wspomnieć, iż kobiety najczęściej zgłaszały się do przychodni przystoczniowej z pylicą, a dokładnie azbestozą (głównie izolatorki i spawaczki) oraz chorobami na tle alergicznym (szczególnie sprzątaczki, narażone na ciągły kontakt z oparami rozpuszczalników, którymi zmywały pokłady statków przed wodowaniem).
Obok stanowisk pomocniczych kobiety pracowały także przy produkcji bezpośredniej, choć w znacząco mniejszej liczbie. Można było je spotkać głównie na Wydziale W2 (wydział wyposażeniowy, tzw. „rurarzy”), gdzie izolowały rury azbestem. Tutaj stanowiły większość załogi. Opracowując trasę Pracownic większość informacji na temat ich sytuacji zawodowej i życiowej czerpałam z artykułów pisanych przez Annę Walentynowicz w „Robotniku Wybrzeża”. To z nich dowiadujemy się o niebezpiecznych dla zdrowia warunkach pracy (zapylenie spowodowane pracą z azbestem) i walce robotnic o tak zwaną „kartę Z” – która upoważniała je do pobierania odszkodowania w razie utraty zdrowia.
Najrzadziej kobiety przyjmowano na stanowiska piaskarzy, malarzy czy spawaczy. Warto jednak wymienić Annę Walentynowicz, która przez 15 lat spawała kadłuby statków i dopiero po wykryciu u niej nowotworu, zażądała przeniesienia na lżejsze stanowisko pracy, a mianowicie – suwnice. Była jedną z wielu suwnicowych, wśród którego to zawodu do dziś dominują kobiety. W hali K2 na Wyspie Ostrów, gdzie wciąż produkuje Stocznia Gdańsk S.A., jako suwnicowe pracują panie, które są dziś twarzami medialnymi Stoczni: telewizje śniadaniowe robią z nimi wywiady, a studenci i studentki poświęcają im prace dyplomowe. Traktowane są zdecydowanie lepiej niż suwnicowe w czasach stoczniowej świetności, choć jak mówią w wywiadach – wciąż zarabiają mało, mniej niż mężczyźni „na dole”– czyli na hali, bo pracują nie na akord, a na godziny.

Projekt Metropolitanka
Metropolitanka to projekt herstoryczny (z ang. “her story” – „jej historia”, w przeciwieństwie do “his story” – „jego historia”), który opowiada o roli kobiet w historii, często pomijanej w akademickich, szkolnych oraz codziennych rozmowach. Herstory, czyli historie opowiadane z perspektywy kobiet, mają pełniej odmalować dzieje Pomorza.

Organizator

Projekt Metropolitanka Miasto Gdańsk

© 2023 Metropolitanka
All Rights Reserved. | Deklaracja dostępności