PL RU EN

Anna Walentynowicz. Część 2: Pracownica Stoczni

Oto druga część opowieści o Annie Walentynowicz! Z pierwszą częścią historii bohaterki trasy strajkowej można zapoznać się tutaj.

Autorka: Anna Miler

Działalność społeczna i robotnicza w Stoczni

Na początku lat pięćdziesiątych Walentynowicz należała krótko do Związku Młodzieży Polskiej (ZMP), później była członkinią sekcji socjalno-bytowej Rady Wydziałowej i przewodniczącą Ligi Kobiet na swoim wydziale. O motywacji do angażowania się w działalność ostatniej organizacji mówiła tak: „szybko zauważyłam, że równouprawnienie polega u nas na tym, że łaskawie pozwala się pracować kobietom razem z mężczyznami, często tam, gdzie praca jest ponad ich siły. I nic więcej” [1]. Walentynowicz wspominała również o pogardliwym i wulgarnym stosunku majstrów do pracownic [2].

W kolektywie naszego wydziału reprezentowałam Ligę Kobiet. Raz w tygodniu zbieraliśmy się i ustalaliśmy kary i nagrody. Każdy zgłaszał swoich protegowanych do nagród i kiedy przychodziło do moich kobiet, nie było już pieniędzy. Protestowałam i mówiłam, że to niesprawiedliwe [3].

Zwracała uwagę nie tylko na niesprawiedliwości przy dysponowaniu funduszami zapomogowymi i socjalnymi, ale także na konieczność zapewnienia właściwych warunków pracy w Stoczni. W 1953 roku po raz pierwszy została wezwana do komórki Urzędu Bezpieczeństwa w Stoczni po tym, jak upomniała się o sprawiedliwy podział premii.

Warunki pracy w Stoczni

Praca spawaczki w kadłubie statku była ciężka – w ciasnych rurach, bez właściwego oświetlenia i zabezpieczeń (nie starczało miejsca na maskę ochronną), często kończyła się poparzeniami, okaleczeniami, bólem oczu i rąk. Między innymi dlatego Walentynowicz poprosiła o przeniesienie do wyposażania statków, ale i tam warunki były trudne. Pracowała w nich do ósmego miesiąca ciąży. W 1952 roku została samodzielną matką. Po porodzie mieszkała w Domu Matki i Dziecka, nie miała własnego mieszkania. Jej list interwencyjny w tej sprawie do prezydenta Bolesława Bieruta spowodował, że otrzymała mieszkanie przy ul. Grunwaldzkiej w Gdańsku, gdzie mieszkała do końca życia.
W 1965 roku wykryto u niej stan przedrakowy oraz żelazicę – chorobę zawodową. Według diagnozy lekarskiej miała przeżyć najwyżej pięć lat. Nie zdecydowała się przejść na rentę, zażądała przekwalifikowania do lżejszej pracy – na stanowisko suwnicowej. W przeciwieństwie do pensji mężczyzn w analogicznej sytuacji (podnoszących kwalifikacje przy zmianie zawodu), została przypisana do niższej kategorii płacowej, a co za tym idzie jej zarobki zostały obniżone. Interweniowała w tej sprawie w Ministerstwie Przemysłu Ciężkiego i wywalczyła wyższą kategorię. Po trzymiesięcznym kursie została suwnicową.
O suwnicach i pracy suwnicowych pisała na naszym blogu Basia Borowiak: TU.
Walentynowicz była jedną z wielu suwnicowych w Stoczni i pomimo, iż w tym zawodzie przeważały kobiety, na czele brygady przeważnie stał mężczyzna. Praca na suwnicy, w sytuacji, gdy w hali unosiły się trujące opary od spawania, również była trudna. Wiatraczki, w które wyposażono kabiny urządzenia, jedynie mieszały zanieczyszczone powietrze, jak wspominała Walentynowicz.

Niepokorna suwnicowa

W 1967 roku na zebraniu Rady Oddziałowej Walentynowicz poruszyła temat przywłaszczenia przez przewodniczącego pieniędzy na zapomogi, które ten przegrał w totolotka. Ponieważ próby interwencji w Stoczni nie odniosły rezultatów, napisała list do telewizji. Sekretarz Rady Zakładowej wydał jej zakaz poruszania tej sprawy. W 1968 roku próbowano ją zwolnić pod pretekstem utrudniania pracy kolektywu – pod listem w obronie Walentynowicz podpisało się wówczas 65 osób. Pozostała w pracy, ale przesunięto ją na inny wydział (z W-3 na W-2), tym samym została odsunięta od dotychczasowych współpracowników i współpracownic.
Wystarczało jej pracy na cztery godziny dziennie, w pozostałym czasie zbierała kartki na mleko i dostarczała je (później także zupę) innym, którzy dzięki temu unikali stania w długich kolejkach. Mistrz jednak zabronił podobnej praktyki, podejrzewał bowiem, że Walentynowicz ma interes w nadskakiwaniu robotnikom i robotnicom. Po tym zakazie znalazła sobie inne zajęcie – przekopała klomb między halą oraz chodnikiem, zasadziła tam kwiaty – kiedy zakwitły, zostały rozjechane przez wózki towarowe. Sama Walentynowicz została oskarżona o ujawnianie złej organizacji pracy.
W grudniu 1970 roku brała udział w strajku Stoczni, w czasie którego, jak inne kobiety, zajęła się gotowaniem jedzenia dla strajkujących. W styczniu 1971 roku była delegatką na spotkanie z Edwardem Gierkiem, I Sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, które odbyło się w Gdańsku (podczas niego na pytanie Gierka „Pomożecie?” padła pamiętna odpowiedź „Pomożemy!”). W maju 1971 roku w Stoczni wybuchł strajk, którego powodem było niewywiązywanie się dyrekcji z obietnicy o zmianie sposobu podziału nagród, która padła na styczniowym spotkaniu z przedstawicielami władz PRL. Walentynowicz uspakajała wówczas pracowników i pracownice wzywając ich do podjęcia pracy, a dyrekcję do przekazania stoczniowych postulatów władzy państwowej. Została wówczas uznana na prowodyrkę strajku, co sprawiło, że od tego momentu nad jej pracą czuwało czterech majstrów, ograniczając jej swobodę ruchów i kontakty z innymi pracownikami i pracownicami. Służba Bezpieczeństwa wpisała Walentynowicz na listę osób do zwolnienia za Stoczni jako organizatorkę strajków w grudniu 1970 oraz styczniu 1971, a także jako delegatkę załogi do rozmów z dyrekcją podczas majowego strajku [4].
W 1971 roku zmarł mąż Anny Walentynowicz (poślubiła Kazimierza Walentynowicza w 1964 roku). Sama zespawała, ocynkowała i pomalowała krzyż na jego grób. Odtąd postanowiła poświęcić się pomocy potrzebującym – opiekowała się m. in. starszymi kobietami.

Bibliografia

[1] T. Jastrun, Życie Anny Walentynowicz, Agencja Artystyczna MTJ, Warszawa 2011,, s. 36-37.
[2] T, Jastrun, op. cit., s. 37.
[3] H. Krall, Ludzie może i nie są źli, http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7775748,Ludzie_moze_i_nie_sa_zli___.html?as=1&startsz=x, z dn. 1.08.2012
[4] S. Cenckiewicz, Anna Solidarność. Życie i działalność Anny Walentynowicz na tle epoki (1929-2010), Poznań 2010, s. 63.

Projekt Metropolitanka
Metropolitanka to projekt herstoryczny (z ang. “her story” – „jej historia”, w przeciwieństwie do “his story” – „jego historia”), który opowiada o roli kobiet w historii, często pomijanej w akademickich, szkolnych oraz codziennych rozmowach. Herstory, czyli historie opowiadane z perspektywy kobiet, mają pełniej odmalować dzieje Pomorza.

Organizator

Projekt Metropolitanka Miasto Gdańsk

© 2023 Metropolitanka
All Rights Reserved. | Deklaracja dostępności