PL RU EN

Żony orłów. Recenzja reportażu "Żony polarników"

Tę książkę czytałam dwa razy – raz, dając się wciągnąć fascynującej przygodzie życia polarników i ich żon, drugi – by tropić, czy autorka, córką polarnika, zadbała o herstoryczną narrację tytułowych bohaterek.
Autorka: Grażyna Knitter
żony polarników okładkaI tak, pierwszy raz czytałam Żony polarników z czytelniczą pasją, tak drugie czytanie wzbudziło mój podziw dla ogromu pracy archiwistycznej, którą wykonała Kari Herbert, by utrzymać równowagę pomiędzy opowieściami o mężczyznach-polarnikach i kobietach, ich żonach. Z pewnością zachowanie tejże równowagi nie należało na najłatwiejszych, gdyż, oczywiście, bohaterskie czyny mężów Eleanor Anne Franklin, Jane Franklin, Josephine Peary, Evy Nansen, Emily Shackleton, Kathleen Scott oraz Marie Herbert są na tyle fascynujące, że łatwo byłoby im poświęcić większą część książki. Na szczęście autorka wykazała się ogromną wrażliwością, która pomogła jej podążyć tropem tych niezwykłych kobiet. Wybrały one życie „z”, a raczej „przy” orłach, jak jedna z bohaterek reportażu nazwała polarników, tłumacząc, że podobnie do ptaków nie da się ich przywiązać do jednego miejsca.
Polarnicy zdobywali bieguny, momentami obsesyjnie ścigali się, kto pierwszy dotrze najdalej na północ czy południe globu, a ich żony? Albo wytrwale czekały, albo też same, jak Kathleen Scott, podejmowały egzotyczne podróże, czy też, jak Eva Nansen, prowadziły aktywne życie towarzyskie. Większość jednak pozostawała zaangażowana w wychowywanie dzieci, co czyniło z nich ówczesne wzory cnót, jakie powinna posiadać każda matka i żona. Powinna zawsze wspierać wyprawy męża, żegnać go i witać czule, a przede wszystkim … czekać na jego powrót, czasem aż do samotnej śmierci, jaki to los spotkał Eleanorę Annę Franklin i Evę Nansen.
Część z bohaterek książki podejmowała trudy zdobywania sponsorów na kolejne miesiąca, czy lata wypraw mężów. Niektóre w samodzielnie organizowanych podróżach statkiem ruszały na spotkanie mężów, nie wiedząc nawet do końca, gdzie powinny ich szukać. Wychodziły na przód nieznanemu, udawały się w miejsca niezwykle oddalone od domu, tam, gdzie jest bardzo zimno, brakuje jedzenia, a lód potrafi uwięzić podróżujących na kilkanaście miesięcy.
Polarnicy z wypraw pisali do swoich żon wiele listów, które docierały do adresatek po wielu miesiącach. Z telegramami było niewiele lepiej, ale też nie było w tym niczego dziwnego, skoro podróżowali do miejsc niedostępnych dla ludzi i techniki. Fridtjöf Nansen pisał do swojej żony w trzecim roku nieobecności:

Ach, moja Evo, dziś bez wątpienia tęsknisz straszliwie. Gdybyś nie musiała czekać jeszcze kolejny długi rok …

Żony polarników najczęściej świadomie wychodziły za mężczyzn, którzy już mieli pierwszy polarne wyprawy za sobą. Poza tym, że podziwiały i wspierały swoich mężów, musiały na co dzień radzić sobie z samotnością, a także z lękiem o życie ukochanego. Oraz – niewiernością mężów. Robert Peary w jednym z dzienników uzasadniał to niemal naukowo:

To zbyt wiele oczekiwać od męskiej natury, że zniesie nieustanne zmagania z arktycznym klimatem, nie mając żadnej ulgi. Towarzystwo kobiet nie tylko przynosi pociechę, ale jest też niezbędne, bo zapewnia nie tylko zdrowie fizyczne i psychiczne, ale pozwala też utrzymać się w najwyższych rejestrach męskości.

Jakież było zaskoczenie i ból Jo Peary, kiedy w czasie podjętej przez siebie niebezpiecznej podróży do męża, poznała innuicką nastolatkę, której dziecko było synem jej męża.
Książka opowiada siedem herstorii z uważnością na szczegóły i dbałością o zachowanie równowagi płci. Żony polarników znakomicie pokazują równolegle kilka planów czasowych i narracyjnych, w których ambicje, odwaga, brawura, strach i miłość mężczyzn mają taki sam wymiar, są tak samo istotne jak ambicje, odwaga, brawura, strach i miłość kobiet. Autorka świetnie oddała fakt, że obie strony są skazane na chwile trudne i wzniosłe, nawet jeśli ich cele życiowe znacznie się różnią.

Ta książka miała być w równej mierze opowieścią o kobietach, jak i o mężczyznach

pisze w epilogu Kari Herbert. Autorka rzeczywiście w równym stopniu oddaje głos tak mężczyznom, jak i kobietom, wykorzystując do tego  wspomnienia, dzienniki, listy. Wspaniale czyta się fragmenty, czasem bardzo intymnych, archiwalnych dokumentów, gdzie żywe są emocje, padają wyznania, a nawet groźby.
Pojawia się pytanie, czy Żony polarników mogłyby być tylko o kobietach? Nie, ponieważ życie odkrywców biegunów, zawierające  wieloletnie, często ryzykowne wyprawy musiało mieć wpływ na życie ich żon i rodzin. Nierówna to była relacja, i o tym również jest ta książka.
Ciekawe, że autorka, pisząc o polarnikach, najczęściej używa ich nazwisk, a kiedy pisze o kobietach – wprowadza imiona. To może sugerować, iż nie jest to zwykły zabieg stylistyczny, a wyraz szacunku i sposób docenienia niezwykłych kobiet?
Z pewnością Kari Herbert udało się zrealizować wyznaczony sobie cel – pozwoliła kobietom wyjść z cienia mężów-polarników i stać się bohaterkami własnych opowieści, niezwykłych herstorii.
Bardzo polecam 🙂
Autorka: Kari Hebert
Pełen tytuł: Żony polarników. Siedem niezwykłych historii
Wydawnictwo: Carta Blanca
Miejsce wydania: Warszawa
Wydanie polskie: 2011
Liczba stron: 328
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7705-133-7
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,90 zł

Projekt Metropolitanka
Metropolitanka to projekt herstoryczny (z ang. “her story” – „jej historia”, w przeciwieństwie do “his story” – „jego historia”), który opowiada o roli kobiet w historii, często pomijanej w akademickich, szkolnych oraz codziennych rozmowach. Herstory, czyli historie opowiadane z perspektywy kobiet, mają pełniej odmalować dzieje Pomorza.

Organizator

Projekt Metropolitanka Miasto Gdańsk

© 2023 Metropolitanka
All Rights Reserved. | Deklaracja dostępności