Opracowując trasę pracownic sadziłyśmy, że zawęzi się ona do hali suwnicowej gdzie pracowała Anna Walentynowicz, zahaczy o administracje Stoczni gdzie w biurach spotkać można było głównie kobiety i zakończy na przychodni, w której pielęgniarką była Alina Pienkowska. Wydawało się nam, że nie spotkamy kobiet wśród spawaczy i dźwigowych.
Tymczasem, z ponad 15 tysięcy stoczniowców, aż jedną trzecią stanowiły pracownice, również na wydziałach przemysłowych. Kobiety pracowały w kadrach, magazynach, szwalniach, były wózkowymi, laborantkami, malarkami, dominowały wśród suwnicowych. Izolowały szkodliwym azbestem rury, sprzątały rozpuszczalnikami statki, wydawały regeneracyjne zupy „z wkładką” w stoczniowych stołówkach, leczyły w szpitalach i przychodniach swoich kolegów i koleżanki.
Do tego, zgodnie z komunistycznym równouprawnieniem, mogły, jak ich koledzy, robić odpowiednie kursy i pracować w tzw. męskich zawodach, nawet w uznanym za najcięższy- Wydziale Kadłubowym jako spawaczki.
Ich dzień w pracy zaczynał się o 6 rano lub 14, jeśli miały drugą zmianę. Po ośmiogodzinnej pracy odbierały dzieci z przedszkola lub przystoczniowego żłobka, wracały do domu i gotowały dla mężów, często też stoczniowców, obiady. Niektórzy nasi informatorzy wspominają, że mimo równouprawnienia, zarabiały mniej niż ich koledzy na tych samych stanowiskach. Często nie miały również szans na awans na brygadzistkę lub mistrza, bo obawiano się ze nie będą w stanie dogadać się z załogą, używać „stoczniowego języka” (czyli przekląć kiedy trzeba).
Tym projektem i poświęconą im trasą chcemy zauważyć i docenić wkład pracownic w funkcjonowanie Stoczni.
Autorką opisu jest Barbara Borowiak – współtwórczyni Trasy „P”.