PL RU EN

"Piedestał" Anny Walczak

Zdobywczyni pierwszej nagrody (ex aequo) w literackim konkursie herstorycznym 2013 w kategorii Szkół Ponadgimnazjalnych.

RockArt-AncientAstronauts
Źródło: www.openclipart.org

PIEDESTAŁ

Anna Walczak, I LO Kościerzyna

,,Kobieto! Ty puchu marny…”      
                             A. Mickiewicz ,,Dziady cz. IV”
Ze wszystkich moich podróży międzygalaktycznych (a zapewniam, że było ich naprawdę sporo) najlepiej wspominam wyprawę do niezbadanego jeszcze wówczas układu Female (który notabene został tak nazwany dopiero po powrocie naszej misji). Moja podróż miała miejsce w czasach, gdy szaleństwo odkrywania niezbadanych planet jeszcze nie opadło, a naukowcy co rusz informowali o zaobserwowanych galaktykach, w których mogłoby istnieć życie. Jako że wszystkie te doniesienia pokryły się w czasie z wynalezieniem napędu Δ-przestrzennego, o którym można było przeczytać w każdym szanującym się czasopiśmie naukowym, rozkwitła idea podboju kosmosu. Moja misja nosiła chlubną nazwę Peacefly i miała na celu nawiązanie przyjaznych stosunków z mieszkańcami odległych zakątków wszechświata. Niestety, do załóg statków niechętnie przyjmowano kobiety. Uważano je za mniej wytrzymałe, bardziej ,,obciążone mankamentami”, takimi jak comiesięczne bóle brzucha i generalnie gorzej przystosowane do wypraw. Jednak, dzięki mojej, nie chwaląc się, niezwykłej, determinacji udało mi się dostać do załogi Peacefly. Badając odległy układ Female, odkryliśmy tam dwie planety, na których warunki sprzyjały rozwojowi życia: F-2 i F-3. Dowództwo statku zadecydowało o wysłaniu misji rozpoznawczej na drugą planetę tego układu. Jako kierownika wyprawy wyznaczono Tima, który był najzagorzalszym przeciwnikiem kobiet na pokładzie. Było jasne, że jeśli ja trafię do tej samej ekipy, zostanę natychmiast stłamszona, odstawiona na boczny tor i uznana za ,,sterowaną hormonalnie” jak Tim wyrażał się o całej żeńskiej populacji. Jednakże nasz główny kapitan, Ralph, w nosie miał wszystkie animozje damsko-męskie i załogę statku dobierał według umiejętności i przydatności, nie patrząc na płeć kandydata na stanowisko.
I tak zostałam naczelnym pilotem misji rozpoznawczej. Miał z nami polecieć John, pełniący obowiązki mechanika i drugiego pilota oraz Michał, który był badaczem.
Podróż ze statku czekającego na orbicie nie trwała długo. Niewielkim krążownikiem wylądowaliśmy w malowniczej dolince. Ponieważ zapadał już zmrok, John zaproponował przełożenie wyprawy na kolejny dzień. Jednak Tim stwierdził, że opóźnianie wędrówki będzie bezcelowe. Zasugerował także, bym została na pokładzie czekając na rozkazy, gdyż taka nocna eskapada może być zbyt przerażająca dla ,,delikatnej i strachliwej kobiety”. Jako pilot nie miałam nic do gadania, posłusznie wypuściłam ich ze statku, zamknęłam właz i rozpoczęłam męczące i nudne czuwanie przy odbiorniku radiowym. Po czterech godzinach od wymarszu, podczas których przepisowo należy nadać pierwszy meldunek, nie dotarły do mnie żadne informacje. Zdawałam sobie sprawę, że Tim jest w gruncie rzeczy dobrym kierownikiem, a swoją butę i ignorancję pokazuje tylko w mojej obecności – jako zagorzały przeciwnik kobiety wszędzie poza kuchnią i sypialnią. Jednak po dwunastu godzinach milczenia zaczęłam się martwić. Choć wiedziałam, że Tim uzna to za kobiecy wybryk i brak logicznego rozumowania, postanowiłam ruszyć w drogę, mając nadzieję, że moja wyprawa nie przerodzi się w misję ratunkową. Nadałam stosowny meldunek do dowództwa na orbicie i opuściłam statek.
Po niecałej godzinie marszu dostrzegłam pierwsze ślady  cywilizacji. Zobaczyłam coś, co przy odpowiedniej dozie wyobraźni można by uznać za niewielką wioskę. Mieścina składała się z kilkunastu niewielkich chałupek stojących kręgiem wokół postumentu. Zaciekawiona, podeszłam do niego, zupełnie zapominając o zachowaniu jakichkolwiek środków ostrożności. Na piedestale stał wykonany z białego marmuru posąg pięknej kobiety. Ubrana była w spływającą delikatnymi falami długą suknię, wyciętą w dekolcie i odsłaniającą lekko prawą nogę. W porównaniu ze skromnością i ubóstwem otaczających mnie chatek pomnik można było uznać za prawdziwe cudo. Stałam, przyglądając się posągowi, gdy nagle kątem oka zauważyłam jakiś ruch w jednej z chałup. Wyćwiczone ciało zareagowało odruchowo – w ułamku sekundy trzymałam broń wycelowaną w dwóch mężczyzn stojących przy domostwie. Nim się spostrzegłam, oboje składali przede mną pokłony z wyrazem uwielbienia na twarzy. Kompletnie zszokowana zauważyłam, że z pozostałych chat również wychodzą skromnie odziani mężczyźni i natychmiast padają na kolana. Po chwili jeden z nich podniósł się z klęczek i, wciąż zgięty w ukłonie, udał się do najbliżej chaty. Moje zdumienie było bezgraniczne, gdy wyprowadził trójkę moich towarzyszy, związanych prymitywnymi sznurami i noszących ślady poturbowania! Pochylony mężczyzna zbliżył się do mnie, pchając ich przed sobą. Nie wiedząc co mam zrobić, chwyciłam za wiążący ich sznur i wycofałam się w stronę krążownika. Mężczyźni żegnali nas (mnie?) okrzykami pełnymi uwielbienia.
Udaliśmy się na statek. Całe zajście było dla mnie co najmniej niezrozumiałe. Opowieść kolegów jeszcze bardziej wszystko pogmatwała. Po opuszczeniu krążownika poszli w wyznaczonym kierunku. Gdy dotarli do wioski, tak jak mnie zadziwił ich pomnik stojący pośrodku osady. Podeszli do niego, dyskutując o pozycji kobiety w nieznanym społeczeństwie. Tim wygłosił kilka pełnych oburzenia zdań, dotyczących głównie marnotrawstwa cennego surowca na stawianie pomników kobietom. Aby podkreślić znaczenie swoich słów, kilkakrotnie uderzył dłonią w posąg. Reakcja mieszkańców była natychmiastowa. Moi koledzy nie mieli nawet sekundy na wycelowanie porażaczy – błyskawicznie zostali powaleni na ziemię i związani.
Ich opowieść nie wyjaśniała jednak niezwykłego potraktowania mojej osoby. Skoro pomnik był dla nich tak ważny, dlaczego nie uznali mnie za potencjalnego agresora? I czemu oddawali mi pokłony, jakbym była bogiem? Te pytania pozostawały na razie bez odpowiedzi.
Postanowiliśmy niezwłocznie skontaktować się z kapitanem, a następnie powrócić na orbitę. Po przybyciu na statek zdaliśmy dokładną relację z całego zajścia. Okazało się, że ekipa badająca planetę F-3 także wróciła ze zwiadu i ma wiele do opowiedzenia. Nasi koledzy wylądowali na sąsiedniej planecie w zupełnie inny sposób niż my – nie musieli szukać odpowiednio płaskiego skrawka ziemi, przywitało ich nowoczesne, oświetlone lądowisko. Cywilizacja sąsiedniej planety w niczym nie ustępowała ziemskiej. Po krótkim przywitaniu udało się przedstawić pokojowe zamiary oraz przeprowadzić krótką rozmowę. Moich kolegów zaintrygował fakt, iż jedynymi poznanymi osobami były kobiety. Starając się wyjaśnić tę anomalię, dowiedzieli się, że w układzie Female ewolucja przebiegła nieco inaczej niż u nas. Na planecie o korzystniejszych warunkach klimatycznych powstała cywilizacja składająca się tylko i wyłącznie z kobiet. Istoty żyjące na F-3 rozmnażały się, w dużym uproszczeniu, przez podział, tak jak bakterie. Przez wiele wieków kobiety nie zdawały sobie sprawy, że na siostrzanej planecie żyją organizmy innej płci. Jednak gdy technologia umożliwiła podróże kosmiczne, odkryły niezbyt dobrze rozwiniętą cywilizację populacji męskiej. Postanowiły pomóc swoim sąsiadom, dostarczając im niewielkich ilości nowoczesnych materiałów. Zostały przez mężczyzn zapamiętane jako wspaniałe, piękne boginie niosące pomoc. Kobiety nie uznały planety F-2 za dobre miejsce na założenie kolonii i odwiedzały ją tylko z rzadka, czasami ingerując w życie mężczyzn jako nieznane piękności z kosmosu. Po wysłuchaniu opowieści kolegów wszystkie zdarzenia na planecie F-2 zaczęły układać się w logiczną całość. Mężczyźni uznali Tima, Johna i Michała za wandali bezczeszczących święty pomnik. Związali ich więc i prawdopodobnie zamierzali osądzić według własnych reguł. Moje przybycie zostało pewnie odebrane jako boska ingerencja! Oto ja, pani niebios, przybyłam, by ukarać złoczyńców! Tak, z pewnością pomyśleli, że zabieram zbrodniarzy na wieczne potępienie. Wreszcie wszystkie wydarzenia stworzyły logiczną, spójną całość.
Nasza przygoda stała się powodem żartów i historią często powtarzaną wśród kobiet starających się o miejsce w załogach. Ja osobiście lubię ją wspominać, gdyż dzięki niej zupełnie zmieniły się moje relacje z Timem, a nasze kolejne misje Peacefly stały się dużo przyjemniejsze.
Doprawdy zadziwiające, ile może zdziałać kobieta pojawiając się, zachwycając i znikając na dłużej, pozostawiając nieuchwytny ślad swojej bytności w umyśle mężczyzny.
 
korekta do publikacji: Barbara Piórkowska

Projekt Metropolitanka
Metropolitanka to projekt herstoryczny (z ang. “her story” – „jej historia”, w przeciwieństwie do “his story” – „jego historia”), który opowiada o roli kobiet w historii, często pomijanej w akademickich, szkolnych oraz codziennych rozmowach. Herstory, czyli historie opowiadane z perspektywy kobiet, mają pełniej odmalować dzieje Pomorza.

Organizator

Projekt Metropolitanka Miasto Gdańsk

© 2023 Metropolitanka
All Rights Reserved. | Deklaracja dostępności